Hennowanie i pogrubienie włosów henną Mehandi Hesh.
Witajcie! Tak jak obiecałam znowu przychodzę z postem włosowym. Dziś pobawimy się już nie cassią Khadi (o cassiowaniu pisałam tu), a czystą henną Mehandi Hesh. Henna tej firmy urzekła mnie bardzo korzystną ceną, bo to jedyna czysta 100% lawsonia, która kosztuje poniżej 10 złotych za 100g. To co pragnę uzyskać to oczywiście pogrubienie i blask oraz zaskoczenie! rudawe refleksy, bo ostatnie czyste cassiowanie trochę je rozjaśniło.
Hennę marki Hesh możemy dostać w 100g woreczku oraz w rożku do zdobień. Ta henna jest chyba najbardziej popularna z racji dostępności oraz korzystnej ceny. Mnie osobiście bardzo pozytywnie zaskoczyło przede wszystkim jak drobno jest zmielona, ponieważ nie zauważyłam różnic między nią, a 3 razy droższą cassią. Dzięki tak drobno zmielonemu proszkowi nakładanie nie sprawi problemów i hennowe błotko ładnie przylgnie do włosów, co zapewni równomierne ich pokrycie barwnikiem. W opakowaniu nie ma rękawic ani czepka, ale co to za problem. Henna dobrze się zakwasza i wydobywa z siebie solo naprawdę ładny burgund. Kasztanowym włosom dodała mocniejszego i żywszego, bardziej ciepłego tonu i piękne rude refleksy w słońcu. Już zaplanowałam następne hennowanie :)
Oto proporcje w jakich robiłam hennę i opis krok po kroku:
I już, i to koniec i gotowe! Włosy po hennie były suche przez 2 dni, no i nie zapominajmy o specyficznym zapachu. Minusem jaki zauważyłam jest spore wypłukiwanie się koloru. Po 1-wszym myciu woda była długo brudna, i nadal pomimo już 6-ciu myć kolor się wypłukuje. Włosy utrzymują odświeżoną kasztanową barwę i rude refleksy, są również zauważalnie grubsze (wizualnie grubość warkocza przed używaniem ziół i teraz zwiększyła się). Na zdjęciu jestem po 2-gim myciu i mam fale od warkocza. Włosy są ciemniejsze u nasady z powodu pozostałości po cieniowaniu (mniej włosów-wydają się być bardziej rude, bo prześwieca przez nie słońce) oraz naturalnego rozjaśnienia końców od słońca.
Hennę marki Hesh możemy dostać w 100g woreczku oraz w rożku do zdobień. Ta henna jest chyba najbardziej popularna z racji dostępności oraz korzystnej ceny. Mnie osobiście bardzo pozytywnie zaskoczyło przede wszystkim jak drobno jest zmielona, ponieważ nie zauważyłam różnic między nią, a 3 razy droższą cassią. Dzięki tak drobno zmielonemu proszkowi nakładanie nie sprawi problemów i hennowe błotko ładnie przylgnie do włosów, co zapewni równomierne ich pokrycie barwnikiem. W opakowaniu nie ma rękawic ani czepka, ale co to za problem. Henna dobrze się zakwasza i wydobywa z siebie solo naprawdę ładny burgund. Kasztanowym włosom dodała mocniejszego i żywszego, bardziej ciepłego tonu i piękne rude refleksy w słońcu. Już zaplanowałam następne hennowanie :)
Oto proporcje w jakich robiłam hennę i opis krok po kroku:
- 100 g czystej henny Mehandi
- 250 ml przegotowanej gorącej wody
- 3 łyżki octu jabłkowego
- żel z siemienia lnianego (dodany do mieszanki następnego dnia w celu zagęszczenia)
- Przygotowanie mieszanki: Proszek wsypałam do plastikowej misy i powoli dolewałam wodę, żeby uzyskać konsystencję jogurtu. Oczywiście można zmniejszyć ilość wody lub dodać więcej proszku wedle upodobania. Rozmieszałam do gładkiej masy i dodałam 3 łyżki octu jabłkowego (ja użyłam tego bio z Rossmanna). Następnie zawinęłam misę w przeźroczystą folię spożywczą i odstawiłam w temp. pokojowej na około 12h - o wiele krócej niż zioła bez zakwaszania, ponieważ dzięki octowi jabłkowemu szybciej wydobędziemy barwnik z ziółek, a to on jest odpowiedzialny za łączenie się z włosem dając kolor i pogrubienie.
- Przygotowanie włosów: Włosy oczyściłam z sebum i nadbudowanego silikonu, czy minerałów myjąc silnie oczyszczającym szamponem z SLS/SLES. U mnie to Garnier Goodbye Damage. Włosy dokładnie rozczesuję według preferencji: przed myciem lub na mokro.
- Dodawanie żelu lnianego i ogrzanie mieszanki: Aby nawilżyć włosy i zagęścić mieszankę dodałam żelu z siemienia lnianego (2 łyżki siemienia lnianego zalane 2 szklankami wody i powoli zagotowane). Ciepły i odsączony z ziarenek żel wymieszałam z henną bezpośrednio przed nakładaniem.
- Aplikacja: Gotową miksturę nałożyłam na wilgotne włosy od nasady, pamiętając aby wykonać peeling skóry głowy, dlatego warto poświęcić czas na wmasowanie ziółek. Następnie, włosy zebrałam w koczek i zawinęłam w folię spożywczą. Tak zawinięte włosy podgrzałam suszarką i wsadziłam pod starą czapkę. Ciepło pozwala wydobyć się barwnikowi i wniknąć we włosy. Najlepiej siedzieć z ziołami na głowie około 4 godziny, można dłużej. Uwaga na odparzenie, które może nastąpić od zbyt ciasno zawiniętej folii na czole.
- Spłukanie wodą: Po takiej saunie czas na kąpiel dla włosów. Najlepiej do umywalki, miski lub wanny nalać wody i namoczyć włosy. Warto tak robić, aby nie uszkodzić splątanych kłaczków i delikatnie wypłukać miksturę bez szarpania. Resztę wypłukałam pod prysznicem do momentu czystej wody. Tak oczyszczone włosy zostawiłam na 48h bez odżywek, serum, czy mycia szamponem. W tym czasie nastąpi utlenienie się koloru i połączenie ziół ze strukturą włosa.
I to już wszystko co chciałam Wam przekazać w tym wpisie :) Mam nadzieję, że będziecie oczekiwać moich kolejnych przygód z ziołami, bo następnym razem kolej na coś innego.
Buziaki ❤❤❤
Najlepszego
OdpowiedzUsuńNawzajem
UsuńAle to 22 było xD
Usuńpo północy już było
UsuńOk, uznaje!
Usuń