Sekrety urody Koreanek, czyli wieloetapowa pielęgnacja dla pięknej cery bez wydawania majątku.

Witajcie! Od dłuższego czasu szykowałam się do publikacji posta o mojej pielęgnacji. Od razu na wstępie nadmienię, że nie każdemu taka wieloetapowa pielęgnacja będzie pasować. Nie jest bardzo pracochłonna (heloł jestem znanym leniwcem!) ani też nie zabiera zbyt dużo czasu (max. 15 min wieczorem), ale przede wszystkim wymaga konsekwencji, chęci, większej ilości produktów, a co najważniejsze świadomego zakupu kosmetyków. Ostatni punkt jest najważniejszy, bo bez świadomości i choć trochę poznania potrzeb własnej skóry ta pielęgnacja nie ma sensu.
Wieloetapowa pielęgnacja jest bardzo popularna w Azji, a najbardziej w Korei-stąd pochodzi jej nazwa. Europa oszalała na jej punkcie i zaczęły się na sklepowych półkach pojawiać kosmetyki azjatyckie, takie jak maseczki w płachcie, żele ze śluzu ślimaka, produkty aloesowe, lekkie esencje i lotiony. Jednak aby cieszyć się z pięknej skóry nie trzeba wydawać majątku i sprowadzać kosmetyków prosto z Azji, wystarczy wiedza i rodzime marki.

 Wieloetapowa pielęgnacja w pigułce:
  1. Demakijaż-to najważniejsza i początkowa część rytuału pielęgnacyjnego. Demakijaż zmywa z twarzy podkład, tusz, sebum i inne świństwa, które zatykają pory i powodują wypryski. Bez demakijażu nie ruszamy dalej. Do demakijażu możemy użyć: mleczka, płynu micelarnego, płynu dwufazowego, ale również najzwyklejszego oleju. Tak! Azjatyckie piękności usuwają makijaż i sebum właśnie najczęściej olejem i ze swojej strony polecam olej lniany i z czarnuszki (warto poczytać o komedogenności i dobrać pod swoje preferencje). Dostępne są również specjalne mieszanki olejów do twarzy (np. od Resibo)
  2. Zmycie kosmetyku do demakijażu-kiedy skóra jest już oczyszczona możemy umyć ją z resztek kosmetyków delikatną pianką lub żelem myjącym. Tu wybieramy kosmetyk, który po prostu dobrze się pieni, jest wydajny i zmywa oleje. Nie ma sensu wydawać pieniędzy na drogie zagraniczne pianki, bo w tym kroku chodzi wyłącznie o domycie cery. Ze swojej strony polecam szczoteczkę do twarzy (manualną lub soniczną). Takie szczoteczki znacznie przyśpieszają oczyszczanie i jego efektywność.
  3. Peeling mechaniczny (nie codziennie)-i tutaj pojawia się kwestia wsłuchania się we własne potrzeby skóry. Sprawa jest prosta: jeśli widzimy na nosie, policzkach, czole, czy brodzie suche skórki-to czas na peeling. Peeling połączony z masażem pomoże też na czarne wągry na nosie. Znowu, nie warto wydawać góry pieniędzy na peelingi, Ziaja lub własnoręcznie wykonany peeling z drobinek cukru sprawdzi się świetnie.
  4. Maseczki do zadań specjalnych-ten punkt jest już bardziej opcjonalny, bo właścicielki skóry suchej nie będą chciały jej dodatkowo wysuszać. Jednak ze swojej strony na niedoskonałości na nosie, policzkach, czole i brodzie polecam czyste glinki. Zielona ładnie wysusza wypryski, a brązowa i szara nawilżają skórę. Maseczki glinkowe można zrobić samemu kupując sproszkowane glinki lub kupić gotowe. Z gotowych lubię glinki L'Oreal, Ziaja i 7th Heaven.
  5. Przywrócenie ph skórze po myciu-można oczywiście stosować drogeryjne toniki, ale warto sprawdzić kilka przepisów samemu. Ze swojej strony polecam wykonać naturalny tonik z płatków nagietka lub zakupić hydrolaty, które składają się w 100% z wyciągów roślinnych, np. woda różana, hydrolat oczarowy, lawendowy, itd. Warto dopasować hydrolat do potrzeb skóry, a dodatkową zaletą jest, że występują one w sprayu i można się nimi chłodzić w gorący letni dzień.
  6. Esencja, serum, koncentrat- i tu jest pole do popisu i można zaszaleć z azjatyckimi markami i wydusić kilka groszy z portfela. Oczywiście nie jest to wymagane, polskie drogerie mają w swoim asortymencie produkty zastępcze. Esencje, serum i koncentraty pasują do jednej kategorii, bo granica pomiędzy nimi jest cienka, a zadania dwa: nawilżenie i odżywienie. Ten krok jest bardzo subiektywny i trzeba wsłuchać się w potrzeby skóry, a nie bezmyślnie faszerować ją nowościami z drogerii. Esencja, serum, czy koncentrat powinny mieć wodną, do żelowej konsystencję, być na bazie wody i całkowicie się wchłaniać. Ich zadanie to przede wszystkim nawilżenie i wtłoczenie dobroczynnych składników w skórę. Warto zwrócić uwagę na składy, gdyż wszelkie ekstrakty po zapachu (parfum) występują w znikomych ilościach i zazwyczaj nie wpływających na działanie produktu. 
  7. Maseczka nawilżająca (nie codziennie)-w Korei must have i często codzienność, ale znowu najważniejsze są potrzeby skóry. Jeśli faktycznie skóra jest często sucha i ściągnięta można stosować delikatne maseczki nawilżające codziennie, ale mi do skóry mieszanej wystarczy raz na tydzień, a czasem i rzadziej. Warto nie tylko stosować te kupne maseczki, ale również przygotowywać własne np. z jogurtu i płatków owsianych lub siemienia lnianego z nasionkami. Ważne, aby maseczka miała właściwości nawilżające i służyła skórze. 
  8. Krem i krem pod oczy-w ten punkt znowu warto zainwestować, szczególnie, że dobre składowo kosmetyki zaczynają się od cen 50 zł za krem. Kremy to bardzo subiektywna sprawa i nigdy nie powinno się kupować ich względem wieku. Tego uczy koreańska pielęgnacja i w azjatyckiej drogerii nie znajdziecie podziału na wiek. Skóra ludzka nie jest identyczna i jej potrzeby też są inne. Osoba, która uwielbiała się opalać z niskim filtrem SPF będzie miała na przykład większe zapotrzebowanie na odbudowanie warstw skóry i działanie przeciw wolnym rodnikom i fotostarzeniu; ktoś z predyspozycjami do zmarszczek wcześniej powinien sięgnąć po kremy z kolagenem i czynnikiem wzrostu. Kupowanie byle czego skutkuje źle dobraną pielęgnacją, która może bardziej zaszkodzić niż pomóc. Moja skóra nie lubi i nie akceptuje ciężkiej i tłustej konsystencji kremów, dlatego osobiście kremy w swojej pielęgnacji zastąpiłam żelami i skóra bardzo mi dziękuje. 
  9. Filtr SPF (na dzień)-chyba jeden z najbardziej zaniedbywanych na Zachodzie rytuałów pielęgnacyjnych, a niezbędny w Azji. Ochrona przed fotostarzeniem skóry i wolnymi rodnikami powinna być podstawą pielęgnacji i ochrony zdrowia. Na ten temat pisałam tu.
Na początku obiecałam, że podam przepis na koreańską, wieloetapową pielęgnację bez wydawania majątku i słowa mam nadzieję dotrzymałam. Jeśli jak ja macie skórę mieszaną, przetłuszczającą się w strefie T, to jest ogromna szansa, że wiele wypróbowanych i opisanych tu produktów również u Was się sprawdzi.
Do zobaczenia w następnym wpisie, buziaczki ❤️❤️❤️

Komentarze

  1. Znany leniwiec xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A owszem, owszem. Leniuchowanie to moje największe hobby ;) Dziękuję za przeczytanie wpisu oraz odwiedzenie bloga i miłego wieczoru :)

      Usuń
  2. Kiedy jakieś DIY albo piercing?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DIY było dosyć niedawno, robiłam holograficzną pomadkę EOS :) Co do piercingu to nie mam pojęcia, 2 zaplanowane posty na Lipiec już są w przygotowaniach, mam nadzieję że będą interesujące <3

      Usuń
    2. To czekam z niecierpliwością :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty